Gustave Flaubert, Pani Bovary - 4 -
Gustave Flaubert, Pani Bovary
(moralizatorska powieść wydana w 1857 r.)
CZĘŚĆ I
Gimnazjum w Rouen. Pierwsza w życiu lekcja Karola Bovary. Chłopiec ma ok.15 lat. Jest źle ubrany, wystraszony, a jego łacina jest w porównaniu do pozostałych uczniów nieelegancka - uczył go wiejski proboszcz, gdyż rodzice chłopca odwlekali pójście syna do szkoły. Ojciec Karola był
lekarzem. Ożenił się z uwielbiającą go kobietą, przehulał majątek, uganiał
się za wszystkimi spódniczkami we wsi.
Karol dzięki swej pilności należał do uczniów średnich. Każdego czwartkowego wieczora pisał czerwonym atramentem długi list do mamusi, którą bardziej lubił od tatusia. Bo tatuś był be- kazał mu spać
w nieogrzewanym pokoju i nauczył go pić wielkimi łykami rum. Rodzice postanowili kształcić go na lekarza. Karol chodził na wszystkie wykłady, wszystkie ćwiczenia, ale nic z nich nie rozumiał. Jak koń w kieracie wykonywał drobne zajęcia codzienne. Po jakimś czasie jednak zaniedbał się, zaczął opuszczać zajęcia akademickie, ale za to uczęszczał do knajp i namiętnie grywał tam w domino. Nie zdał egzaminów, rodzice
jednak zwalili winę na profesorów. Karol zdał za drugim razem, pracując bez wytchnienia i ucząc się wszystkiego na pamięć.
Matka wynalazła mu dobrą praktykę w mieście Tostes, następnie ożeniła go z Panią Heloizą Dubuc - brzydką, starą(45l.), „całą w pryszczach jak wiosną drzewo okryte pąkami na wiosnę”, ale z 1200 franków renty. Szczęścia w małżeństwie Karol nie zaznał „żona śledziła, a kiedy przyjmował
pacjentki, podsłuchiwała za przepierzeniem”. Zawsze cierpiała na nerwy. Państwa Bovary zbudził w środku nocy tętent konia. Posłaniec z Bertaux przyjechał po doktora, by ten złożył jego panu złamana nogę. Karol jednak bał się ruszać w nocy (było ciemno i ślisko), więc wyjechał dopiero trzy
godziny później. Na spotkanie doktora wyszła panna Emma, córka pana Rouault, który właśnie
miał złamaną nogę. Karol składał mu nogę, w czym pomagała mu Emma. Zauważył, że ma piękne dłonie i przepiękne piwne, prawie czarne oczy, „cienki, przez środek głowy biegnący rozdziałek delikatną linia
obrysowywał kształt czaszki. Dwa czarne, lśniące, jakby z jednego kruszcu ulane światła włosów, spod których wysuwały się tylko koniuszki jej uszu, spływały ku tyłowi w obfity węzeł, falując lekko na skroniach w sposób, który wiejski lekarz widział po raz pierwszy w życiu. Policzki jej były różowe”
Karol często jeździł do Bertaux. Lubił pana Rouault i jego córkę. Po jakimś czasie pani Heloiza Bovary (zona Karola) zaczęła być zazdrosna o męża. Kiedy ojciec Karola dowiedział się, że Heloiza kłamała odnośnie swego rzekomo dużego majątku, zrobił jej raban. Karol nie wstawił się za żona. Dostała krwotoku i po jakimś czasie zmarła.
Karol długo żałoby po żonie nie nosił. Na zaproszenie pana Rouault pojechał do Bertaux i tam poił oko wdziękami Emmy. Powiedziała mu, że męczy ją życie na wsi. „Wesoła, chwilami otwierała szeroko naiwne oczy, to znów przymykała na wpół powieki i ze znudzonym wejrzeniem błądziła
gdzieś daleko myślami”. Kiedy miał już odjeżdżać, odważył się poprosić Roualta o rękę córki. Ojciec i córka zgodzili się.
Huczne wesele Emmy i Karola.
Kiedy Emma była mała, ojciec oddał ją do klasztoru. Zagłębiała się tam w lekturze W. Scotta. Pożyczyła po kryjomu powieści i łykała je tomami. Marzyła o średniowiecznych komnatach, koniach, młodzieńcach odważnych jak lwy itd. Zamiast słuchać Mszy św., oglądała obrazki w książeczce do nabożeństwa. U spowiedzi wynajdywała małe, urojone grzechy, by jak najdłużej siedzieć klęczeć w półmroku, z twarzą przyciśniętą do krat konfesjonału. Porównania mistyczne o Oblubieńcu, o małżonku, budziły w głębi jej duszy nieoczekiwane słodycze.
Umarła mama Emmy. Dziewczyna bardzo płakała. Kazała zrobić sobie żałobny obrazek z włosów nieboszczki.
Emma wróciła na wieś. Bawiło ją z początku wydawanie rozkazów służbie.
Na wsi nie miała z kim rozmawiać . „Rozmowa z Karolem była płaska jak uliczny chodnik, a jego myśli, które każdy mógłby wypowiedzieć, przesuwały się w codziennych strojach, nie budząc ani wzruszeń, ani śmiechu, ani marzeń.”
Nie chodził do teatru, nie umiał pływać ani strzelać z pistoletu, nie znał się na jeździe konnej. „Sądził, że jest szczęśliwa. Miała do niego żal za tę bezmyślną pogodę ducha(...)”
Pani Bovary umiała wzorowo prowadzić dom. Rysowała i haftowała także. Karol chrupał jabłko, chrapał, zawsze nosił grube buty. Matka Karola uprzedzona była do synowej – zabrała jej synusia – pimpusia. Krytykowała, że żyją ponad stan: drzewo, cukier, świece topnieją w oczach. Układała jej bieliznę w szafach,
Emma w ogrodzie przy księżycu deklamowała z pamięci Karolowi wiersze, śpiewała adaggia. Karol nie wydawał się tym wzruszony. Kiedyś Karol podarował jej charciczkę. Nazwała ją Dżali. Chodziła z nią na spacery.
Z końcem września zdarzyła się rzecz niezwykła: została zaproszona do markiza d’Andervilliers.
Bal był piękny, pani Bovary nim zachwycona. Nie pozwoliła Karolowi tańczyć, bo nie umiał. Kiedy chciał pocałować ją w ramię, zabroniła mu, bo pogniecie jej suknię. Kiedy wrócili do domu, Emma, zła z powrotu do rzeczywistości, wyrzuciła służącą. „Serce Emmy, otarłszy się o bogactwo, powlekło się czymś co nie miało się już nigdy zetrzeć”.
Emma tęskniła za Paryżem – za atmosferą przepychu na balu. Kupiła sobie plan Paryża i, wodząc po nim palcem, udawała, że spaceruje po mieście.
Dość miała życia na wsi. Chciała jednocześnie umrzeć i mieszkać w Paryżu. Dbała jednak dalej o dom. Stała się kapryśna. Po jakimś czasie „unosiły się z głębi jej duszy mdłe wyziewy nudy i obrzydzenia”. Przestała dbać o dom. Mogła cały dzień chodzić nieubrana. Powtarzała, że muszą oszczędzać. Bardzo chciała wyjechać z Tostes. Mąż zauważył to. Emma piła ocet, by schudnąć. W końcu marca wynieśli z Tostes. Emma była w ciąży.
Przenieśli się do Yonville. Bovary podjął tam praktykę po Polaku, który uciekł. Robiono tam najgorsze sery, gleby zaś były piaszczyste i pełne kamieni. W mieście rzucają się w oczy: kościół, oberża „Pod złotym lwem” i apteka pana Homais’go. Mieszkańcy poruszali się poza miastem niewygodną dorożką „Jaskółką”.
CZĘŚĆ II
Emma zaprzyjaźniła się z Leonem Dupuis, pisarzem notarialnym. Mieszkał u pana Homais. Aptekarz ten sam wystawiał (nielegalnie) ludziom recepty na ich dolegliwości.
Karol, im bliżej było rozwiązania, tym bardziej kochał Emmę. Ta zaś na dziecko nie czekała, była tylko ciekawa, co to znaczy być matką. Pewnej niedzieli o szóstej rano powiła. „Dziewczynka!- powiedział Karol. Odwróciła głowę i zemdlała”. Nadała jej imię Berta. Na chrzciny przyjechali starzy Bovary. Ojciec Karola panoszył się po wsi, opowiadał różne historię i tracił do chustek wodę kolońską synowej. Emma jednak lubiła jego towarzystwo.
Bertę oddano do ubogiej niańki. Emma chodziła ją tylko odwiedzać. Karol, Homais, Leon i Emma spotykali się wieczorami i grali w karty. Kiedy wszyscy już zasnęli, Emma i Leon siadali obok siebie i długo rozmawiali, czytali wiersze itd. Gdy porównywała Karola do niego, krzywiła się znacznie. Karol wyglądał i zachowywał się jak chłop.
Czasami zachodził do Emmy pan Lheureux, handlarz kobiecymi szmatkami, szarfami, guziczkami itp.
Leon kochał się w Emmie, wydawała mu się jednak tak piękna i cnotliwa, że bał się wyznać jej uczucie. Ona też go kochała. Udając cnotliwą zaczęła znów dbać o dom i męża. Odebrała od mamki Bertę. Emma bała się, że Leon już jej nie kocha. Użalała się nad sobą. Posmutniała. chudła.
Emma próbowała się poradzić księdza. Ten jednak, będąc zajęty przygotowanie dzieci do komunii, nie chciał znaleźć dla niej chwili czasu. Wróciła smutna do domu. Odepchnęła tulącą się do niej Bertę, aż mała potoczyła się pod komodę i rozcięła do krwi policzek.” Dziwna rzecz – pomyślała Emma- jakie to brzydkie dziecko!”
Leon przeprowadził się do Rouen. Yonville nie dawało mu możliwości rozwinięcia kariery.
Emma była przygnębiona. Płakała nad szczęściem, które od niej odjechało. Źle wyglądała. Pluła krwią. Karol poprosił. By przyjechała jego matka i poradziła mu , co ma z Emmą zrobić. Powiedziała mu, że Emma powinna wziąć się do pracy i przestać czytać książki. Poszła do biblioteki i zabroniła bibliotekarzowi, grożąc policją, wypożyczać Emmie książki.
Pewnego dnia przyjechał do Karola pan Rudolf Boulanger (bogaty szlachcic) ze swoim chłopem, który żalił się, że „mrówki chodziły mu po ciele” i prosi o spuszczenie krwi. Rudolfowi wpadła w oko Emma. Miała szyk paryżanki i była ładna. On miał 34 lata i znał się na kobietach. Domyślał się, że Emma nudzi się
na wsi. „Tęskni za miłością jak karp na kuchennym stole za wodą. Pokochałoby to za parę tkliwych słówek, jestem pewien (...) ale jak się jej potem pozbyć?”. Postanowił porzucić swą obecną kochankę na rzecz Emmy.
W Yonville odbywa się Zjazd Rolny. Karol w nim nie może uczestniczyć. O Emmę troszczy się jednak Rudolf. Nie chcą z nikim rozmawiać, bo też nikt nie jest ich godzien. Homais wygłasza płomienne ogłoszenie, oni jednak nie słuchają.
Po sześciu tygodniach Rudolf przyszedł do Emmy. Usprawiedliwił się chorobą. Powiedział, że męczy go, że nosi ona nazwisko innego faceta. Wyznał jej w pięknych słowach swe uczucie. Emma szlochała... Kobieta źle wyglądała, toteż Rudolf zaproponował Karolowi, że będzie ją zabierał na przejażdżki konne. Zgodził się chętnie (rogacz). Nie domyślał się, że był to tylko pretekst do schadzek kochanków, podczas których konie wcale się nie przemęczały...
Emma, kiedy Karol wyjeżdżał o świcie, biegła przez łąki do Rudolfa. Po jakimś czasie wizyty te stały się dla niego nie w smak. Powiedział jej, że jest to b.niestrożne i lepiej, żeby zaniechała tych wizyt.
Pani Bovary kochała Rudolfa. On jednak nie starał się już tak, jak wcześniej. Ona zdwajała swoje uczucie, on był nadal zimny. Emma więc ochłodziła stosunek do niego. Nagle zaczęła interesować się Bertą.
Karol przeczytał w gazecie o nowoczesnej metodzie leczenia szpotawych nóg. Twierdził, że jeżeli Yonville chce ma być na poziomie, to trzeba tu stosować nową metodę.
Postanowił wyleczyć Hipolita, biednego chłopa z kulawą nogą. Schorzenie to wcale co prawda mu nie przeszkadzało, ale pod wpływem presji całego Yonville, zgodził się biedny na operację. Zabieg przebiegł znakomicie. Hipolit całował po rękach Karola. Emma zauważyła, iż Bovary ma wcale ładne zęby. Wyleczoną nogę Hipolita zamknięto w skrzynkę i zaciśnięto na obwodzie nogi. Parę dni po zabiegu Hipolit zaczął strasznie cierpieć. Ściśnięto więc skrzynkę jeszcze mocniej. Hipolit zaczął umierać. Wezwano innego lekarza, który kazał Hipolitowi amputować całą nogę.
Karol był załamany. Nie mógł ścierpieć, że przez niego Hipolit stracił nogę, nie będzie mógł pracować itd. Emma była wściekła na siebie, że znów się pomyliła, myśląc, że Karol może jest całkiem OK. Znów zaczęła spotykać się z Rudolfem. Kochali się jak dawniej. Chciała z nim wyjechać gdzieś – powiedział, że jest szalona.
Justyn , służący i uczeń Homaisa, kochał się w niej. Ona jednak tego nigdy nie zauważyła. Była piękna w owym czasie jak nigdy dotąd. Karol nie mógł się na nią napatrzyć. Przyjechała do nich stara Bovary. Robiła słuszne uwagi Emmie. Ta wyrzuciła ją z domu.
Karol szczęśliwy zasypiał u jej boku, ta wtedy miała rojenia dot. Rudolfa.
W końcu postanowili pod koniec miesiąca uciec wraz z Rudolfem. Zaczęła zaopatrywać się w potrzebne do podróży rzeczy.
Rudolf miał już dość romansu z Emmą. Napisał do niej list: gdyby uciekli, byliby narażeni na zniewagi i oszczerstwa, on teraz ucieka jak najdalej (bullshit!), aby nie ulec pokusie ujrzenia jej. Nazajutrz kazał furnalowi zanieść kosz owoców (w którym ukrył list) państwu Bovary. Emma szybko przeczytała list. Kiedy usłyszała przejeżdżające przez plac tillbury, padła jak kłoda.
Karol z miłością opiekował się Emmą. Myślał, że ma pierwsze objawy raka. Do tego miał kłopoty pieniężne.
Emma nie miała siły, by zająć się czymkolwiek. Klęcząc, zwracała do Boga te same słowa pełne słodyczy, które niegdyś szeptała kochankowi w upojeniach cudzołożnej miłości. Poświęciła się działaniom dobroczynnym.
Pewnego dnia aptekarz Homais poradził Karolowi, by zabrał Emmę do teatru w Rouen. Choć ona nie bardzo chciała i wymawiała się zmęczeniem, Karol w końcu zdołał ją przekonać. Nazajutrz o ósmej rano wyruszyli do miasta. Biedny Bovary miał spore problemy z kupieniem biletu, ale w końcu jakoś dokonał tej skomplikowanej czynności. Obejrzeli operę Łucja z Lammermoor. Emma strasznie wszystko przeżywała, a najbardziej zjawienie się na scenie niejakiego Edgara Lagardy’ego, aktora znanego z miłostek. W czasie przerwy Karol spotkał Leona i trzeci akt oglądali już razem. Emma nie uważała już, tylko wspominała swoją dawną cichą miłość do młodego pisarza. Wyszli we troje przed końcem, bo pani Bovary było duszno. Uzgodnili, że zostanie ona w Rouen jeszcze jeden dzień, jako że Lagardy miał dać jeszcze jedno przedstawienie. Karol musiał nazajutrz wracać. Następnego dnia Leon wyznał Emmie miłość (zodważniał chłopak). Jakoś słabo broniła się przed tym kolejnym romansem. W dniu swojego odjazdu do Yonville spotkała się z Leonem w katedrze, a spotkanie to zakończyło się parogodzinnym seksem w jadącej przez miasteczko karecie.
Gdy Emma wróciła do domu, okazała się, że umarł jej teść. Potem, w związku z jakimiś sprawami finansowymi, za zgodą męża postanowiła poradzić się Leona w tychże sprawach. Zabawiła w Rouen trzy dni, mieszkając z kochankiem w porcie i niewiele rozmawiając o pieniądzach. Emmie trudno było rozstawać się
z Leonem, więc wymyśliła, że będzie pobierać lekcje gry na fortepianie w Rouen. Lekcje te wyglądały tak, że raz w tygodniu (w czwartki) jechała do miasta i miała tam namiętny stosunek płciowy z Leonem w pokoju hotelowym, który zresztą oboje bardzo polubili.
Narobiła u Lheureuksa weksli, których ten miał nie puszczać w obieg. On jednak kierował się zasadami żydowskimi, nie bacząc na prośby Emmy.
Zaczęła wyprzedawać wszystko, co mogła. Ściągnęła od pacjentów męża zaległe rachunki. Nie udało się jednak spłacić długów. Lheureux był nieubłagany. Nasłał na Bovarych komornika, który wszystkie domowe sprzęty, a nawet suknie itp. Spisał, maczając pióro w rogowym kałamarzu.
Nazajutrz pojechała do Rouen. Poszła do mieszkania Leona. Prosiła, by zdobył w jakiś sposób pieniądze dla niej.
Kiedy wróciła, zobaczyła afisze z informacją, że jej wszystkie ruchomości są na sprzedaż.
Emma poszła ratować się do notariusza Guillauminego. Prosiła go o pieniądze. Spodobała mu się - chciał ją więc sobie kupić( czołgał się w szlafroku do niej) jednak Emma, zgorszona, nie skorzystała z jego propozycji i wyszła. Poszła do Bineta ( mieszkaniec Yonville). Binet poczerwieniał i odskoczył nagle daleko – Emma odeszła. Przypomniała sobie o bogatym Rudolfie, jej ostatniej desce ratunku. Poszła do jego domu, nie uświadamiając sobie, że chce popełnić to, co ją niedawno tak strasznie oburzyło, nie podejrzewając się bynajmniej o prostytucję. Poprosiła go o 3 tys. Franków. Nie mógł jej ich dać, gdyż ich naprawdę nie miał. Zrobiła mu wielką aferę, że jej nigdy nie kochał itd. Ogarnął ją obłęd. Upokorzyła się przed wszystkimi. Po kryjomu poszła do domu Homaisów. Poprosiła Justyna aby otworzył jej laboratorium aptekarza. Justyn posłuchał jej. Gdy klucz obrócił się w zamku, pędem chwyciła niebieski słoik z arszenikiem, wetknęła weń rękę i wyciągnąwszy garść proszku zaczęła go śpiesznie łykać.
Potem zeszła, uspokojona nagle, jakby spełniła obowiązek.
Kiedy Karol wrócił do domu, został wstrząśnięty wiadomością o zajęciu ruchomości. Krzyczał, płakał, zemdlał. Emma wróciła i nie chciała mu nic powiedzieć. Zaczęła pisać list, który Karol miał przeczytać dopiero nazajutrz.
Poszli spać. Zbudził ją cierpki smak w ustach. Jęczała, zwracała, chwytały ją skurcze. Była sina i zlana potem. Karol cały czas był przy niej. Klęczał przy łóżku i kazał powiedzieć, co zjadła. „I patrzył na nią z taką miłością, jakiej nigdy nie widziała w niczyich oczach”. Karol płakał nad nią. Kazała przyprowadzić Bertę, mała bała się jej i wyrwała się z jej ręki. Posłano po lekarza. Przybył Canivet, kazał podać środki wymiotne. Potem przyjechał Lariviere. Już wchodząc zmarszczył brwi. Powiedział, że nie da się już nic zrobić. Przyszedł ksiądz i udzielił ostatniego namaszczenia, Emmie zrobiło się lżej.
Emma usłyszała pod oknami domu śpiew nędzarza. Wybuchnęła okropnym śmiechem. W drgawkach śmiertelnych opadła na materac i umarła. Karol rzucił się na nią. Krzycząc „żegnaj!”. Długo płakał. Kazał pochować ja w sukni ślubnej, z wiankiem na głowie, w trzech trumnach. Przyjechała Bovary – matka. Zwróciła uwagę na duże koszty pogrzebu, Karol uniósł się i kazał jechać do miasta po zakupy. Przyjechał ojciec Rouault (ojciec Emmy). Zemdlał, ujrzawszy drzwi pokryte kirem.
Pogrzeb był dla wszystkich bolesny. Karol i ojciec Emmy płakali.
Karol musiał spłacać długi po żonie. Wyprzedawał wszystko po kolei. Nie ruszył tylko pokoju Emmy. Chciał ściągną zaległe rachunki od pacjentów, ci jednak przedstawili mu pokwitowania- to Emma od nich ściągnęła wcześniej pieniądze. Któregoś razu znalazł Karol liścik Emmy od Rudolfa. Nie zraziło go to do niej. Cieszył się, że była podziwiana przez wszystkich mężczyzn.
Karol zdecydował się na mauzoleum dla Emmy. Na dwu głównych ścianach miał być „geniusz trzymający zagasłą pochodnię”. Miał również widnieć napis „Amabilem coniugem calcas!” (Depczesz ukochaną małżonkę!)
Felicja (służąca Emmy) rozkradła wszystkie jej rzeczy. Karol nie mógł spłacić wszystkich długów. Poprosił o pomoc matkę. Ta chciała szal Emmy, który ocalał z rabunku. Karol nie zgodził się, obrazili się na siebie.
Pewnego dnia Karol spotkał Rudolfa. Niezręczna sytuacja, Rudolfowi było głupio. Bovary powiedział, że nie ma do niego żalu, bo tak chciało przeznaczenie. Nazajutrz Karol usiadł na ławce w altanie. Dławił się tchnieniami miłosnymi wzbierającymi w zbolałym sercu. Berta przyszła po niego, wołając na obiad. Pchnęła go lekko. Karol przewrócił się. Nie żył. Zrobiono sekcję – nie stwierdzono nic.
Kiedy wszystko sprzedano, z całego majątku państwa Bovary pozostało 12 franków – akurat na opłaceni podróży Berty do babki. Ta umarła tegoż roku. Dziewczynkę wzięła do siebie ciotka, bo ojciec Emmy był sparaliżowany. Ciotka była uboga i posyła Bertę dla zarobku do przędzalni bawełny.
Od śmierci Karola, trzech lekarz następowało kolejno w Yonville. Nikt nie mógł się utrzymać, tak dalece Homais utrudniał im życie.
4
Baranek-18